Artykuł z Krakowa, ale jak najbardziej łączy się z tematem...
----------------------------------------------------------------------
S7 dla Małopolski. Nie ma, bo nie lubią nas w Warszawie?
Bartosz Piłat 04.04.2014
Plan budowy dróg (Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju)
Jeśli do połowy 2016 r. nie dojdzie do podpisania umów na budowę S7 z Nowej Huty do granic województwa świętokrzyskiego i z Lubnia do Rabki, możemy się pożegnać z nadzieją na te trasy na kilkanaście lat. Dlaczego? "Bo nie lubią was w Warszawie" - jak zauważył urzędnik ze stolicy.
Nie lubią nas? Jeden z ważnych małopolskich przedsiębiorców twierdzi, że to nie żart. - Mając w pamięci walkę mieszkańców Mogilan o kładkę nad trasą do Zakopanego, zapytałem znajomego mi urzędnika z Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, jak to jest, że między Warszawą a Grójcem powstały niemal za jednym zamachem cztery takie kładki, u nas zaś nie można doczekać się jednej - opowiadał na spotkaniu zorganizowanym przez Lewiatana. - Usłyszałem: bo niespecjalnie was tu lubią.
Nie lubią nas!
Prosimy o potwierdzenie tej opinii polityków z Małopolski. Niech wyjaśnią, jak się rzeczy mają - oczywiście nieoficjalnie.
- Nie lubią nas? Jeszcze jakiś czas temu bym się zgodził, ale co najmniej od dwu lat większe znaczenie ma merytoryczne przygotowanie inwestycji niż polityka - mówi jeden z naszych rozmówców. Dlaczego od dwu lat? Bo kończymy wydawać pieniądze z unijnego budżetu na lata 2007-2015, sympatie polityczne trzeba było więc odstawić na bok. O wiele ważniejsze jest, by dobrze i do końca wydać pieniądze z funduszy spójności. Tak przekonują.
Inny ważny polityk zapewnia, że o niechęci politycznej nie ma mowy w przypadku drogi S7. - Inne projekty drogowe, pewnie wciąż zależą od sympatii politycznych, ale S7 do Warszawy to już nie polityka, lecz nieporadność naszej GDDKiA - przekonuje. - Jakimś cudem wszędzie przygotowano dokumentacje środowiskowe lub pozwolenia na budowę na czas, tylko u nas sprawa czeka i czeka - dowodzi. Dodają, że lokalna dyrekcja środki na działania ma.
W urzędzie marszałkowskim politycy milczą jak zaklęci, ale na pytania o problemy w lokalnej GDDKiA kiwają głowami przytakująco. Przecież niedawno premier Elżbieta Bieńkowska zwolniła dyrektora krakowskiego oddziału. - Nowy jest fachurą, ale nie wygląda na to, by nadgonił z robotą. Urzędnik, nie człowiek z misją - przekonują nasi rozmówcy.
Tymczasem czas nagli. Bo już w tym roku powinniśmy mieć "opracowanie środowiskowe" i powinny ruszyć "prace archeologiczne". A jeśli nie ruszą? Już tyle terminów nam obiecywano.
Terminy na styk
Nie będzie przesadą powiedzieć, że sytuacja projektów budowy S7 z Krakowa do granicy województwa świętokrzyskiego i ekspresówki z Lubnia do Rabki jest dramatyczna.
Teoretycznie oba zadania mają zagwarantowane finansowanie, lecz realnie jeśli w obu przypadkach nie dojdzie do podpisania umów na budowę z wykonawcami przed połową 2016 r., żadnej z tych tras nie doczekamy się co najmniej przed 2022 r. Dlaczego? Bo późniejsze rozpoczęcie prac niż w połowie 2016 r. nie daje pełnej gwarancji zakończenia tych inwestycji przed rokiem 2022, czyli nie ma gwarancji rozliczenia unijnych dotacji. Nierozliczone przed końcem 2022 r. dotacje trzeba byłoby zwracać do Brukseli; na to nikt, całkiem słusznie zresztą, nie pozwoli. A bez dotacji unijnych na szybką budowę obu małopolskich fragmentów S7 nie ma większych szans.
Połowa 2016 roku jest datą krytyczną, gdy przyjrzeć się najprostszym wyliczeniom. Zacznijmy od trasy na południu: Lubień - Rabka, której budowa ma pochłonąć ok. 3,6 mld zł ze względu na konieczność realizacji dwu tuneli i kilometrów estakad. Szacunki ekspertów od budowy dróg wskazują, że okres potrzebny na wykonanie drogi czterech tuneli to pięć lat; droga schowa się pod ziemię w dwu miejscach, każdy z kierunków ruchu będzie prowadzony osobnym tunelem. Gdyby więc prace rozpoczęły się w połowie 2016 r., ich koniec przypadałby na połowę 2021 r. Pozostanie margines 18 miesięcy na ewentualne opóźnienia, by zdążyć z rozliczeniem dotacji. Dotychczasowe doświadczenia przy budowie dróg w Polsce nie dają zaś pełnej gwarancji, że poślizgu nie będzie. Rozpoczęcie budowy w połowie 2017 r. teoretycznie pozwoli na zakończenie inwestycji w połowie 2022 r. Tylko czy urzędnikom w resorcie infrastruktury i rozwoju, odpowiedzialnym za dotacje z EU, nie zadrży ręka przy podpisywaniu decyzji o przyznaniu dotacji? Może stwierdzą, że nie będą ryzykować tak dużych pieniędzy dla niepewnej inwestycji...
Brak czasu jeszcze wyraźniej widać w przypadku trasy S7 na północ od Krakowa. Tylko prace archeologiczne na liczącym niemal 60 km szlaku, po którym droga ma być prowadzona, mają zająć od trzech do czterech lat. Jeśli archeolodzy pojawią się na placu budowy w połowie 2016 r., faktyczna budowa mogłaby zacząć się w połowie 2020 r. Na jej przeprowadzenie potrzebne będą trzy lata. I znowu: czy urzędnikom w ministerstwie nie zadrży ręka, gdy przyjdzie im przyznawać dotację na budowę tej drogi w 2017 r.?
Sytuacja z S7 na północ od Krakowa nie wgląda dobrze również, gdy wsłuchać się w oficjalne zapewnienia ze strony GDDKiA. Urzędnicy twierdzą, że pozwolenie środowiskowe na budowę S7 z Krakowa do granic województwa świętokrzyskiego uzyskają w połowie tego roku, a ostateczne pozwolenie na budowę - w 2017 r. Jeśli więc wcześniej nie zaczną się prace archeologiczne (teoretycznie można je prowadzić na wskazanym terenie już po uzyskaniu decyzji środowiskowej, która służy wybraniu najkorzystniejszego przebiegu drogi), budowa za pieniądze unijne jest poważnie zagrożona.
- Nie wierzę już, że terminy zapowiadane przez GDDKiA będą dotrzymane. Nie wierzę, że ta droga powstanie, jeśli ktoś w Warszawie nie zarządzi wielkiego przyspieszenia - załamuje ręce Krzysztof Adamczyk, dyrektor biura monitorowania inwestycji w krakowskim magistracie. Skąd ten pesymizm? - W dokumentach dyrekcji zapisano, że budowa drogi potrwa od 2017 do 2020 r. Czyli prace archeologiczne musiałyby się rozpocząć już, zaraz, żeby mieć pewność, że zdążymy. A przy dobrych wiatrach rozpoczną się za rok - tłumaczy.
Rokowania co do trasy Lubień - Rabka tylko pozornie wyglądają lepiej. Na razie wiadomo, że pieniądze na ten cel mogą płynąć z budżetu państwa od 2016 r. To jeszcze nie jest zła informacja, bo wcześniej prac i tak nie da się rozpocząć. Ale przygotowanie przetargu przerwano. Ponieważ inwestycja będzie jedną z najbardziej kosztownych w Polsce, postanowiono podzielić ją na trzy osobne przetargi: na tunele i na dwa fragmenty drogowe. To oznacza, że przetarg będzie ogłoszony najwcześniej za rok, bo jego opracowanie na nowo będzie wymagało czasu. Na rozstrzygnięcie trzech przetargów również poczekamy około roku.
- Przy tak wielkich pieniądzach i wysokim skomplikowaniu inwestycji do podpisania umowy dojdzie tylko wtedy, gdy nie będzie żadnych wątpliwości formalnych i gdy zostanie wyłoniony naprawdę rzetelny wykonawca. Taki otrzymałem komunikat - mówi Adamczyk.
I tutaj harmonogram inwestycji jest na skraju bezpiecznych dat. No i ostatecznego pozwolenia na budowę wciąż nie ma.
Ta najważniejsza z dróg
Jeśli o ekspresówce między Lubniem a Rabką mówi się głównie ze względu na ruch turystyczny, to budowa trasy S7 w kierunku Warszawy ma już wymiar ściśle gospodarczy i znaczenie wręcz fundamentalne!
- Rozmawiamy z inwestorem, który mógłby być pierwszą firmą w planowanej przez nas strefie logistycznej w Nowej Hucie Przyszłości. Na razie finał rozmów jest niepewny ze względu na brak jasnej sytuacji przy projekcie budowy trasy S7 na północ od Krakowa - mówi Elżbieta Koterba, wiceprezydent Krakowa. - To firma, która opiera się na transporcie samochodowym, bliskość połączeń kolejowych jest dla niej atrakcyjna, ale niewystarczająca - dodaje.
Wejście inwestora do Nowej Huty to na dobry początek dziesiątki, może setki nowych miejsc pracy dla ludzi, którzy nie mają szans na zatrudnienie w którymś z centrów usługowych.
Z badań w krajach należących do OECD wynika, że sprawny transport przekłada się na zwiększenie wzrostu PKB nawet o jeden punkt procentowy. W skali Polski to 3 mld zł rocznie, w skali Małopolski - ponad 250 mln zł.
Tylko w korkach przy modernizowanym przez dwa lata rondzie Ofiar Katynia kierowcy stracili czas i paliwo warte ok. 150 mln zł. Te wyliczenia pokazują, jaka może być skala strat finansowych związanych z niskim tempem poruszania się po al. 29 Listopada i dalej na północ po trasie krajowej nr 7. Odcinek ten wraz z pozostałą częścią drogi do Warszawy przez Kielce i Radom jest obecnie najbardziej obciążonym ruchem samochodowym odcinkiem w Polsce wśród szlaków, na których planuje się budowę dróg ekspresowych lub już je zbudowano. Mówiąc krótko: nie ma bardziej potrzebnej drogi ekspresowej w Polsce.
Obietnice, obietnice
Decyzja środowiskowa dla małopolskiego odcinka trasy z Warszawy do Krakowa miała być gotowa w 2008 r. Teraz drogowcy obiecują, że uzyskana będzie w tym roku, ale pierwszego terminu złożenia wniosku w tej sprawie (luty 2014 r.) nie dotrzymali. Obecnie zapewniają, że złożony zostanie w tym miesiącu.
To opóźnienie nie jest wyjątkiem od reguły. Wschodnia obwodnica Krakowa na szlaku S7 (między Bieżanowem a ul. Igołomską) miała być gotowa w 2010 r. Zrobiono połowę. Oddanie do ruchu pozostałej części przewiduje się obecnie na 2017 r. - na szczęście przetarg na wykonawcę już trwa.
Małopolska jest od lat zwodzona kolejnymi terminami oddania inwestycji. W 2009 r. Lech Witecki - do niedawna szef GDDKiA - zapowiadał, że S7 Kraków - województwo świętokrzyskie będzie oddana do użytku w 2015 r. W realizacji tej obietnicy nie pomogła wizyta w 2010 r. u ministra Cezarego Grabarczyka delegacji składającej się z ówczesnych wojewody Stanisława Kracika, marszałka Marka Sowy, prezydenta Jacka Majchrowskiego i przewodniczącego rady miasta Bogusława Kośmidera. Uzyskali zapewnienia, ale budowa nie ruszyła. Przy okazji Euro 2012 ważniejsze były inwestycje w innych regionach. Ponad rok temu minister Sławomir Nowak, następca Grabarczyka, również zapewniał, że S7 jest jego zdaniem najpilniejszą z budów. Pół roku później doszło do przesunięcia 9 mld zł z planowanych w całej Polsce inwestycji (w tym tych na S7) na obwodnicę Warszawy. Decyzja zapadła przy okazji referendum w sprawie odwołania prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz.
Bardziej wylewni politycy PO opowiadają, że w czasie kolejnych wizyt w gabinetach ministerialnych i w GDDKiA wysłuchiwali za każdym razem zapewnień, że wszystko jest na dobrej drodze, podawano im orientacyjne terminy. Ale potwierdzenia tych słów na papierze najczęściej nie mogli się doczekać.
Nie mamy swojego wiceministra...
Przykład wschodniej obwodnicy Krakowa, która zostanie ukończona najwcześniej w 2017 r., wskazuje, że póki nie dojdzie do podpisania umowy z wykonawcą, nie można być pewnym wartości żadnej politycznej deklaracji. Przetarg na budowę odcinka między Rybitwami a Igołomską już raz przerwano. Dopiero teraz jest szansa, że jego druga odsłona się powiedzie.
To tylko problemy związane z jedną trasą. A co z budową północnej obwodnicy Krakowa, trasą Brzesko - Nowy Sącz czy Głogoczów - Bielsko-Biała?
W grudniu wskazywaliśmy, że nasz region w ogóle nie cieszy się specjalną sympatią wśród polityków rządzących Polską. Podawaliśmy dane, z których wynikało, że w porównaniu z Pomorskiem czy Dolnośląskiem do Małopolski trafiało nawet cztery razy mniej środków z budżetu centralnego czy dotacji unijnych. Można więc powiedzieć, że jesteśmy poszkodowani. Tymczasem na początku marca tego roku premier Donald Tusk, zapowiadając kolejne inwestycje drogowe w swoim województwie, mówił: - To jest ta część kraju, która często była poszkodowana.
Po zmianie ministra odpowiedzialnego za politykę infrastrukturalną nowa wicepremier Elżbieta Bieńkowska doprowadziła do szybkiego przetargu na 57 km autostrady A1 między Częstochową i Pyrzowicami. Co prawda premier pochodzi ze Śląska, ale trudno mieć pretensje, że przyspieszyła budowę najważniejszej - z gospodarczego punktu widzenia - drogi w kraju, jaką jest A1.
W wykazie drogowych inwestycji priorytetowych na lata 2013-2019, przyjętej przez rząd 4 marca 2014 r., znajduje się, co prawda odcinek Lubień - Rabka, ale po S7 na północ od Krakowa ani śladu, choć odcinek w Świętokrzyskiem jest na liście.
A już całkiem zdumiewające jest, że gdy na początku mijającego tygodnia ogłoszono nową politykę transportową kraju do roku 2020, na mapie Polski znalazły się plany budowy drogi S19, na której ruch jest dwu-, trzykrotnie niższy niż na planowanej S7. To trasa łącząca Rzeszów z Lublinem. Ale cóż - z tamtych terenów pochodzi obecny wiceminister ds. transportu.
źródło: http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,157 ... z2y0mN6B8z