MZD Kielce - Modernizacja płyty Rynku
O Ty niedobry! Byłem tam dzisiaj chcąc zobaczyć (ewentualnie skorzystać) rzeczoną wyprzedaż - sprzedawczynie miały łzy w oczach! Poważniebender pisze:Spełniło się jedno z moich marzeń, a i w jego realizacji miałem niemały udział. Sporo to zajęło - 1,5 roku - a zaczęło się moim artykułem w GW o żulach na Rynku.
Taki kawał historii żulerskiej!
Dodam, że niedawno doświadczyłem sławy tego lokalu - gdy stałem późnym wieczorem na przystanku na Grunwaldzkiej, podszedł do mnie bardzo znużony wędrowiec (wyglądał jakby już szedł wiele kilometrów) i zapytał, którędy do sklepu "Felek"
Nie należy lekceważyć drobnostek, bo od nich zależy doskonałość (Michał Anioł)
- sueno
- Ranga: Dyrektor budowy ;)
- Posty: 4907
- Rejestracja: 31 maja 2006, o 21:56
- Lokalizacja: Świat czerwonego smoka
- Kontakt:
A Pani mogła rozwiązać sprawę inaczej. Nie sprzedawać zbyt tanich alkoholi (wina, nalewek i taniej wódki). Od razu klientela by się poprawiła a żulernia zmieniłaby miejsce pobytu.
Najlepsza gra w sieci: http://www.reddragon.pl
"Są fachowcy i nie widzę potrzeby, żeby nauczyciel dyktował, jak ma się budować drogi" - autor znany
"Są fachowcy i nie widzę potrzeby, żeby nauczyciel dyktował, jak ma się budować drogi" - autor znany
- bender
- Ranga: Kierownik budowy ;)
- Posty: 829
- Rejestracja: 25 lipca 2011, o 21:11
- Lokalizacja: Bo to Kielce, Kielce są bracie...
Bez alkoholu nie utrzymałaby punktu w tym miejscu.sueno pisze:A Pani mogła rozwiązać sprawę inaczej. Nie sprzedawać zbyt tanich alkoholi (wina, nalewek i taniej wódki). Od razu klientela by się poprawiła a żulernia zmieniłaby miejsce pobytu.
Stowarzyszenie Blokujemy Kieleckie Inwestycje by T. Sayor
- Sz.J.
- Ranga: Inspektor nadzoru ;)
- Posty: 1113
- Rejestracja: 22 września 2005, o 18:14
- Lokalizacja: Kielce
Myślałem, że po modernizacji rynku wszystkie ważne imprezy kulturalne tam będą miały miejsce.
Dziś w odróżnieniu od zeszłego roku na rynku nie było sceny WOŚP (swoją drogą to dlaczego miasto Kielce nie ma swojej sceny podczas tej imprezy? Skoro ma powiat czy marszałkostwo.)
Podobnie było podczas obchodów święta Trzech Króli- fatalnie umiejscowionego na placu Maryi Panny.
Dziś w odróżnieniu od zeszłego roku na rynku nie było sceny WOŚP (swoją drogą to dlaczego miasto Kielce nie ma swojej sceny podczas tej imprezy? Skoro ma powiat czy marszałkostwo.)
Podobnie było podczas obchodów święta Trzech Króli- fatalnie umiejscowionego na placu Maryi Panny.
Jak ożywić Rynek? Urzędnicy: To sprawa mieszkańców. Zgadzacie się z tym?
Świąteczne kramy się zwinęły, sylwestrowe fajerwerki ucichły, a kielecki Rynek znów świeci pustkami. Czy tak jednak być musi? - W ożywienie Rynku muszą się zaangażować sami mieszkańcy. Od ich inicjatyw zależy, czy tam się coś będzie działo - twierdzi Artur Hajdorowicz.
Lodowisko, świąteczny jarmark czy pokaz rzeźb lodowych - takie były zimowe zapowiedzi urzędników pod koniec pierwszego letniego sezonu na odremontowanym kieleckim rynku. Główny plac miasta zimą miał żyć i stać się miejscem wydarzeń kulturalnych i nie tylko.
Co wyszło z tych planów? Świąteczny jarmark zorganizowano dopiero przed Bożym Narodzeniem 2012 roku. Zainteresowanie kielczan kramami było jednak niewielkie. A wystawcy narzekali, że na kiepską organizację i brak dodatkowych wydarzeń. - Rzeczywiście największy problem jest zimą. Latem mieszkańców wabią ogródki, które znikają jednak jesienią - przyznaje Artur Hajdorowicz, dyrektor biura planowania przestrzennego kieleckiego ratusza.
Do tej pory nie doczekaliśmy się natomiast lodowiska. W 2011 roku przeszkodziły względy formalne, teraz - finansowe. Nie zanosi się, żeby lodowa tafla pojawiła się do końca zimy. - A szkoda. Na pewno by pomogło, gdyby na Rynku pojawiło się lodowisko w oldschoolowym stylu. Byłby to zapalnik, żeby tchnąć tam jakieś życie. Widać to na przykładzie Wrocławia - mówi Hajdorowicz.
Rynek ożywił co prawda organizowany przez urząd miasta "Sylwester pod gwiazdami" jednak, gdy tylko umilkły fajerwerki, plac znów opustoszał. - Łatwo jest odremontować płytę i wyprowadzić stamtąd ruch samochodowy, ale żeby Rynek stał się sercem życia społecznego potrzebny jest czas. Imprezy organizowane przez miasto nie są tak istotne jak to, co dzieje się nam na co dzień - zaznacza Hajdorowicz.
Podkreśla, że w ożywienie Rynku muszą zaangażować się sami mieszkańcy. - Urzędnicy nie mogą kreować życia w przestrzeni publicznej. My stworzyliśmy warunki do tego, żeby stała się przyjazna dla ludzi. Teraz trzeba do nich dotrzeć z tym przekazem - mówi dyrektor.
I dodaje, że każdy, kto chce zorganizować akcję czy wydarzenie, może to zrobić na Rynku. - Jeśli tylko jakaś inicjatywa się pojawi chętnie pomożemy w realizacji. Inicjatyw jednak brakuje. Możemy narzekać na aktywność studentów, młodzieży czy innych nieformalnych grup - twierdzi i dodaje - Powinniśmy wziąć przykład z innych miast, gdzie na rynkach bite są rekordy Guinnessa czy organizowane zloty gitarzystów grających "Hey Jude". To wszystko są jednak inicjatywy obywateli, a nie urzędników. Mamy również nadzieję, że w przyszłym roku doczekamy się w końcu lodowiska - odpowiada Hajdorowicz.
http://kielce.gazeta.pl/kielce/1,35255, ... ncow_.html
Świąteczne kramy się zwinęły, sylwestrowe fajerwerki ucichły, a kielecki Rynek znów świeci pustkami. Czy tak jednak być musi? - W ożywienie Rynku muszą się zaangażować sami mieszkańcy. Od ich inicjatyw zależy, czy tam się coś będzie działo - twierdzi Artur Hajdorowicz.
Lodowisko, świąteczny jarmark czy pokaz rzeźb lodowych - takie były zimowe zapowiedzi urzędników pod koniec pierwszego letniego sezonu na odremontowanym kieleckim rynku. Główny plac miasta zimą miał żyć i stać się miejscem wydarzeń kulturalnych i nie tylko.
Co wyszło z tych planów? Świąteczny jarmark zorganizowano dopiero przed Bożym Narodzeniem 2012 roku. Zainteresowanie kielczan kramami było jednak niewielkie. A wystawcy narzekali, że na kiepską organizację i brak dodatkowych wydarzeń. - Rzeczywiście największy problem jest zimą. Latem mieszkańców wabią ogródki, które znikają jednak jesienią - przyznaje Artur Hajdorowicz, dyrektor biura planowania przestrzennego kieleckiego ratusza.
Do tej pory nie doczekaliśmy się natomiast lodowiska. W 2011 roku przeszkodziły względy formalne, teraz - finansowe. Nie zanosi się, żeby lodowa tafla pojawiła się do końca zimy. - A szkoda. Na pewno by pomogło, gdyby na Rynku pojawiło się lodowisko w oldschoolowym stylu. Byłby to zapalnik, żeby tchnąć tam jakieś życie. Widać to na przykładzie Wrocławia - mówi Hajdorowicz.
Rynek ożywił co prawda organizowany przez urząd miasta "Sylwester pod gwiazdami" jednak, gdy tylko umilkły fajerwerki, plac znów opustoszał. - Łatwo jest odremontować płytę i wyprowadzić stamtąd ruch samochodowy, ale żeby Rynek stał się sercem życia społecznego potrzebny jest czas. Imprezy organizowane przez miasto nie są tak istotne jak to, co dzieje się nam na co dzień - zaznacza Hajdorowicz.
Podkreśla, że w ożywienie Rynku muszą zaangażować się sami mieszkańcy. - Urzędnicy nie mogą kreować życia w przestrzeni publicznej. My stworzyliśmy warunki do tego, żeby stała się przyjazna dla ludzi. Teraz trzeba do nich dotrzeć z tym przekazem - mówi dyrektor.
I dodaje, że każdy, kto chce zorganizować akcję czy wydarzenie, może to zrobić na Rynku. - Jeśli tylko jakaś inicjatywa się pojawi chętnie pomożemy w realizacji. Inicjatyw jednak brakuje. Możemy narzekać na aktywność studentów, młodzieży czy innych nieformalnych grup - twierdzi i dodaje - Powinniśmy wziąć przykład z innych miast, gdzie na rynkach bite są rekordy Guinnessa czy organizowane zloty gitarzystów grających "Hey Jude". To wszystko są jednak inicjatywy obywateli, a nie urzędników. Mamy również nadzieję, że w przyszłym roku doczekamy się w końcu lodowiska - odpowiada Hajdorowicz.
http://kielce.gazeta.pl/kielce/1,35255, ... ncow_.html
Znów kłopoty na Rynku. Plac Tekli już do poprawki
Minęło zaledwie kilka miesięcy od czasu, gdy wpuszczono samochody na plac Świętej Tekli w Kielcach, a jego nawierzchnia już wymaga naprawy. I wszystko wskazuje, że nie będzie to naprawa gwarancyjna.
Uszkodzenie na fragmencie placu pomiędzy budkami kwiaciarek a kamienicą stojącą na rogu ul. Bodzentyńskiej wczoraj było doskonale widać. Na kilkumetrowym odcinku płyty granitowe są zapadnięte albo powybijane, wiele do życzenia pozostawiają też szczeliny między nimi.
Budowa placu Tekli, tak jak rewitalizacja całego rynku, zakończyła się w połowie 2011 roku. Jest on jeszcze na gwarancji. Dlaczego płyty się już pozapadały? - pytamy wykonawcę.
- To efekt wpuszczenia tam ruchu samochodowego - twierdzi Piotr Lesiński z Zakładu Przerobu Kamienia Budowlanego "Dąbrówka", który wspólnie z Zakładem Instalacji Sanitarnych Świderska & Fałdziński pracował przy rewitalizacji rynku.
Rzeczywiście, jesienią zeszłego roku Miejski Zarząd Dróg wyznaczył tamtędy przejazd dla samochodów od strony ul. Bodzentyńskiej do ul. Warszawskiej. Miało to wyeliminować ruch tranzytowy przez rynek.
Piotr Lesiński relacjonuje, że już w lutym zwrócił się do MZD o zamknięcie tej części placu dla samochodów. - Nie mogłem spokojnie patrzeć na to, co się dzieje. Już wtedy płyty zaczynały zmieniać swoje położenie, bo ta nawierzchnia nie jest przystosowana do takiego celu. Problemem nie jest podbudowa, ale przede wszystkim płyty, które są stosunkowo duże. Samochód najeżdżający z jednego końca powoduje, że drugi koniec minimalnie się podnosi, a potem opada. I tak po wielokroć - mówi Piotr Lesiński.
Tłumaczy, że dlatego np. nie stosuje się dużych elementów betonowych przy układaniu dróg. - Mniejsza kostka zupełnie inaczej się zachowuje, a nawierzchnia jest znacznie bardziej odporna na obciążenia. A tu nie chodzi o pojedynczy przejazd, np. strażaków, ale normalny ruch samochodów - tłumaczy budowlaniec.
- My też zauważyliśmy ten problem i będziemy rozmawiać na ten temat z wykonawcą placu - mówi Jarosław Skrzydło, rzecznik Miejskiego Zarządu Dróg. Przyznaje, że pierwotnie nie planowano wpuszczenia tam samochodów, a potem okazało się to konieczne, żeby zrealizować decyzję środowiskową, która zakłada wykluczenie tranzytu przez rynek.
- Planując organizację ruchu, braliśmy pod uwagę m.in. konstrukcję i nośność podbudowy. Z jej parametrów wynika, że nie powinno tam być kłopotów. Poza tym proszę zwrócić uwagę, że problem jest tylko na fragmencie tego przejazdu - zaznacza rzecznik MZD.
Przypomina, że ruch odbywa się też po płytach przy pomniku Sienkiewicza i tam nie ma większych problemów, a płyty są niewiele mniejsze. Na uwagę, że tam płyty wymieniano, o czym informowała "Gazeta", odpowiada: - Ale wystarczyła niewielka poprawa. W przypadku placu Tekli też będziemy rozmawiać o rozwiązaniu tego problemu z wykonawcą - mówi rzecznik MZD.
Dodaje, że zamknięcie placu św. Tekli dla samochodów na razie nie jest brane pod uwagę.
Piotr Lesiński wyklucza naprawę placu w ramach gwarancji. - Roboty wykonaliśmy zgodnie ze sztuką budowlaną. Pierwotny projekt organizacji ruchu w tym miejscu nie przewidywał przejazdu samochodów. Gdyby tak było, zwróciłbym uwagę, że powinna być inna nawierzchnia. Nikt też nie pytał nas, jako wykonawców nawierzchni, o zdanie na temat wpuszczenia samochodów - odpowiada Piotr Lesiński.
http://kielce.gazeta.pl/kielce/1,47262, ... rawki.html
Minęło zaledwie kilka miesięcy od czasu, gdy wpuszczono samochody na plac Świętej Tekli w Kielcach, a jego nawierzchnia już wymaga naprawy. I wszystko wskazuje, że nie będzie to naprawa gwarancyjna.
Uszkodzenie na fragmencie placu pomiędzy budkami kwiaciarek a kamienicą stojącą na rogu ul. Bodzentyńskiej wczoraj było doskonale widać. Na kilkumetrowym odcinku płyty granitowe są zapadnięte albo powybijane, wiele do życzenia pozostawiają też szczeliny między nimi.
Budowa placu Tekli, tak jak rewitalizacja całego rynku, zakończyła się w połowie 2011 roku. Jest on jeszcze na gwarancji. Dlaczego płyty się już pozapadały? - pytamy wykonawcę.
- To efekt wpuszczenia tam ruchu samochodowego - twierdzi Piotr Lesiński z Zakładu Przerobu Kamienia Budowlanego "Dąbrówka", który wspólnie z Zakładem Instalacji Sanitarnych Świderska & Fałdziński pracował przy rewitalizacji rynku.
Rzeczywiście, jesienią zeszłego roku Miejski Zarząd Dróg wyznaczył tamtędy przejazd dla samochodów od strony ul. Bodzentyńskiej do ul. Warszawskiej. Miało to wyeliminować ruch tranzytowy przez rynek.
Piotr Lesiński relacjonuje, że już w lutym zwrócił się do MZD o zamknięcie tej części placu dla samochodów. - Nie mogłem spokojnie patrzeć na to, co się dzieje. Już wtedy płyty zaczynały zmieniać swoje położenie, bo ta nawierzchnia nie jest przystosowana do takiego celu. Problemem nie jest podbudowa, ale przede wszystkim płyty, które są stosunkowo duże. Samochód najeżdżający z jednego końca powoduje, że drugi koniec minimalnie się podnosi, a potem opada. I tak po wielokroć - mówi Piotr Lesiński.
Tłumaczy, że dlatego np. nie stosuje się dużych elementów betonowych przy układaniu dróg. - Mniejsza kostka zupełnie inaczej się zachowuje, a nawierzchnia jest znacznie bardziej odporna na obciążenia. A tu nie chodzi o pojedynczy przejazd, np. strażaków, ale normalny ruch samochodów - tłumaczy budowlaniec.
- My też zauważyliśmy ten problem i będziemy rozmawiać na ten temat z wykonawcą placu - mówi Jarosław Skrzydło, rzecznik Miejskiego Zarządu Dróg. Przyznaje, że pierwotnie nie planowano wpuszczenia tam samochodów, a potem okazało się to konieczne, żeby zrealizować decyzję środowiskową, która zakłada wykluczenie tranzytu przez rynek.
- Planując organizację ruchu, braliśmy pod uwagę m.in. konstrukcję i nośność podbudowy. Z jej parametrów wynika, że nie powinno tam być kłopotów. Poza tym proszę zwrócić uwagę, że problem jest tylko na fragmencie tego przejazdu - zaznacza rzecznik MZD.
Przypomina, że ruch odbywa się też po płytach przy pomniku Sienkiewicza i tam nie ma większych problemów, a płyty są niewiele mniejsze. Na uwagę, że tam płyty wymieniano, o czym informowała "Gazeta", odpowiada: - Ale wystarczyła niewielka poprawa. W przypadku placu Tekli też będziemy rozmawiać o rozwiązaniu tego problemu z wykonawcą - mówi rzecznik MZD.
Dodaje, że zamknięcie placu św. Tekli dla samochodów na razie nie jest brane pod uwagę.
Piotr Lesiński wyklucza naprawę placu w ramach gwarancji. - Roboty wykonaliśmy zgodnie ze sztuką budowlaną. Pierwotny projekt organizacji ruchu w tym miejscu nie przewidywał przejazdu samochodów. Gdyby tak było, zwróciłbym uwagę, że powinna być inna nawierzchnia. Nikt też nie pytał nas, jako wykonawców nawierzchni, o zdanie na temat wpuszczenia samochodów - odpowiada Piotr Lesiński.
http://kielce.gazeta.pl/kielce/1,47262, ... rawki.html