MZD Kielce - Plac Świętego Wojciecha
14 września 2007
Archeolodzy znaleźli dom sprzed wieków
Wszystko wskazuje na to, że Kielce mają tysiąc lat! Takie są wyniki badań archeologicznych na placu Świętego Wojciecha
Badania rozpoczęte w lutym zakończono w środę, tuż przed ich zamknięciem archeologowie znaleźli klucz do najstarszej chaty w Kielcach. Prace przyniosły bardzo ważną wiedzę - ludzie mieszkają na terenie Kielc już tysiąc lat.
Przypomnijmy, że badania na placu Świętego Wojciecha w Kielcach sprowokowały prace modernizacyjne jego nawierzchni. Okazało się, że w ziemi pojawiają się fragmenty średniowiecznych naczyń i chociaż mało kto wierzył, że uda się odkryć cokolwiek, co rzuciłoby światło na przeszłość miasta, w lutym na placu pojawił się kielecki archeolog Waldemar Gliński z ekipą.
W północno-zachodnim narożniku placu natrafił na fundamenty budynku z XVII wieku. Był to przytułek dla biednych, zwany też szpitalikiem. Ufundowali go kieleccy mieszczanie i chwała im za to, bo dzięki tej budowli ocalało to, co było pod spodem. Przytułek otaczał bowiem cmentarz przykościelny, na którym w XVII i XVIII wieku grzebano ludzi, rozkopując i niszcząc też starsze warstwy.
Także archeolodzy próbując dotrzeć do nich musieli przekopać się przez cmentarzysko. - Znaleźliśmy w sumie 35 grobów - mówi Waldemar Gliński. - Chowano tu raczej biednych ludzi, ich wyposażenie w ostatnią drogę było bardzo skromne. Znaleźliśmy zaledwie kilka medalików, jeden krzyżyk, dwie metalowe obrączki, monetę - krajcara austriackiego z 1790 roku, która pozwoliła nam na dokładne datowanie grobu, a w grobie dziecka drobne koraliki.
KLUCZ POD WYCIERACZKĄ
Dopiero po usunięciu ludzkich szczątków archeolodzy dotarli do warstwy, w której ukazały się ślady drewnianych belek. Był to fragment obiektu mieszkalnego w formie spalonej półziemianki. Dom został spalony i pozostała warstwa 5-10 centymetrów zbutwiałego drewna. Wystarczająca jednak, by dokładnie określić jego rozmiar.
Chałupa miała 4 metry szerokości i 4,5 metra długości. Wejście znajdowało się od strony północnej. W południowo-zachodnim narożniku znajdowało się obłożone kamieniami palenisko. Odsłonięto też poziom użytkowy wnętrza chaty, w postaci czerwonej, glinianej polepy.
Zaskoczeniem dla archeologów było odkrycie w jednym z ostatnich dni badań metalowego klucza, który znajdował się tuż przy wejściu. - Śmialiśmy się, że zostawiono go "pod wycieraczką”, ale to zupełnie prawdopodobne, że zagubiono go tam właśnie - wyjaśnia Waldemar Gliński. - Klucze w takich obiektach zdarzały się i jego istnienie nie jest niczym dziwnym, natomiast radość z faktu odnalezienia ogromna.
Dom zbudowany był bardzo porządnie. Warstwę pod podłogą najpierw wyłożono kamieniami, następnie gliną. Był zaawansowany technologicznie - posiadał konstrukcję zrębową i zbudowany był z drewnianych bali. Te położone w ziemi stabilizowano gliną.
KTO TU MIESZKAŁ?
- Dom należał najprawdopodobniej do kogoś znacznego - twierdzi Waldemar Gliński. - Dom znajdował się blisko kościoła, obok ówczesnego szczytu wzgórza, bo z całą pewnością w tamtych czasach istniał tu kościół. Wspomina o nim Jan Długosz, wymieniając budowę kieleckiej murowanej kolegiaty na rok 1173, wiadomo, że kielecką katedrę uposażano dobrami wcześniejszego kościoła Świętego Wojciecha, a w roku 1213 przeniesiono prawa parafialne z kościoła Świętego Wojciecha na rzecz kościoła kolegiackiego. Sam Długosz około roku 1460 widział pozostałości drewnianego, modrzewiowego kościółka pod wezwaniem Świętego Wojciecha poza obrębem miasta, będącego we władaniu biskupów krakowskich, zatem zapewne w miejscu pierwotnej najstarszej osady Kielc.
O tym, że w chacie mieszkał ktoś ważny może świadczyć znaleziona w jej wnętrzu ceramika. W chacie znaleziono fragmenty dużego naczynia wypalonego z białej kaolinitowej glinki. Taki garnek nie mógł być własnością biedaków, biała ceramika była towarem raczej luksusowym, można ją przyrównać do czegoś podobnego do dzisiejszej porcelany. Taką ceramikę można datować na XI-XII wiek.
- Żeby rozwiać wszelkie wątpliwości, o potwierdzenie w ustaleniu datowania, czyli określenia z jakiego okresu pochodzi ta ceramika, poprosiłem profesora Andrzeja Buko z Instytutu Archeologii i Etnografii Polskiej Akademii Nauk - mówi Waldemar Gliński. - Profesor stwierdził, że analogiczną ceramikę datowaną na I połowę XII wieku spotkał w Sandomierzu. Inne skorupy wydobyte z ziemi są jeszcze starsze, pochodzą ze schyłku XI wieku. Tak więc można stwierdzić, że Kielce mają tysiąc lat. Dziesięć wieków temu istniała tu osada.
By jeszcze dokładniej określić czas jej funkcjonowania, zostaną wykonane badania drewna, które pozwolą sprecyzować datę z dokładnością do trzydziestu lat. - A ponieważ mamy pobrane próbki z różnych warstw, mam nadzieję, że dowiemy się w miarę dokładnie kiedy spłonął dom i kiedy używano paleniska - mówi Waldemar Gliński.
TRZEBA ZMIENIĆ NAZWĘ
Teraz po zakończeniu wykopalisk wszystko zostanie zasypane, a drogowcy będą mogli dokończyć remont nawierzchni. Na zrekonstruowanym murze otaczającym kościelny plac zostanie umieszczona tablica z napisem: "Tu stał dom, który dał początek naszemu miastu”.
Zarys chaty zostanie zaznaczony inną kostką. Rekonstrukcja obiektu archeologicznego znajdzie się w Muzeum Historii Miasta Kielc. Ono też będzie odpowiadało za opracowanie całości materiałów pozyskanych z badań wykopaliskowych i publikacji ich wyników.
W Instytucie Biologii Akademii Świętokrzyskiej zostaną poddane badaniom szczątki wydobyte z cmentarza. - Myślę, że to może być bardzo ciekawe: określenie w jakiej kondycji byli kielczanie w XVII-XVIII wieku, na co chorowali i umierali - dodaje Gliński. I bardzo żałuje, że nie może wykopów przesunąć dalej na zachód. Niestety, wzdłuż muru kościelnego w stronę alei IX Wieków pod ziemią poprowadzono gazociąg.
Jakie są szanse na odkrycie kolejnych śladów z najwcześniejszego osadnictwa w Kielcach? Niestety, niewielkie. Teren w centrum miasta jest gęsto zabudowany i był wielokrotnie przekopywany przy okazji prowadzenia najróżniejszych robót.
Waldemar Gliński nadzorował wznoszenie budynku Zwolskiego przy ulicy Bodzentyńskiej, który wchodzi w plac Świętego Wojciecha i nie odkrył wówczas żadnych nawarstwień poświadczających najstarszą fazę osadnictwa. Nie inaczej było przy wymianie nawierzchni i kładzeniu kanałów na ulicy Bodzentyńskiej i alei IX Wieków.
- W Kielcach murowane domy pojawiły się dopiero w XIX wieku - przypomina Gliński. - Nie mamy nawarstwień kolejnych budowli, które dzisiaj moglibyśmy czytać jak książkę i odtwarzać kształt naszego miasta w XI czy XII wieku. Drewniane budynki, a takie tu stały przez wieki, znikały bez śladu.
Jest też szansa na odkrycie pozostałości średniowiecznego osadnictwa miasta lokacyjnego na Rynku, gdzie planowane są prace remontowe nawierzchni. Ale już teraz można zmienić nazwę alei IX Wieków Kielc na X Wieków Kielc. Ta obecna jest nieaktualna.
Echo Dnia
Archeolodzy znaleźli dom sprzed wieków
Wszystko wskazuje na to, że Kielce mają tysiąc lat! Takie są wyniki badań archeologicznych na placu Świętego Wojciecha
Badania rozpoczęte w lutym zakończono w środę, tuż przed ich zamknięciem archeologowie znaleźli klucz do najstarszej chaty w Kielcach. Prace przyniosły bardzo ważną wiedzę - ludzie mieszkają na terenie Kielc już tysiąc lat.
Przypomnijmy, że badania na placu Świętego Wojciecha w Kielcach sprowokowały prace modernizacyjne jego nawierzchni. Okazało się, że w ziemi pojawiają się fragmenty średniowiecznych naczyń i chociaż mało kto wierzył, że uda się odkryć cokolwiek, co rzuciłoby światło na przeszłość miasta, w lutym na placu pojawił się kielecki archeolog Waldemar Gliński z ekipą.
W północno-zachodnim narożniku placu natrafił na fundamenty budynku z XVII wieku. Był to przytułek dla biednych, zwany też szpitalikiem. Ufundowali go kieleccy mieszczanie i chwała im za to, bo dzięki tej budowli ocalało to, co było pod spodem. Przytułek otaczał bowiem cmentarz przykościelny, na którym w XVII i XVIII wieku grzebano ludzi, rozkopując i niszcząc też starsze warstwy.
Także archeolodzy próbując dotrzeć do nich musieli przekopać się przez cmentarzysko. - Znaleźliśmy w sumie 35 grobów - mówi Waldemar Gliński. - Chowano tu raczej biednych ludzi, ich wyposażenie w ostatnią drogę było bardzo skromne. Znaleźliśmy zaledwie kilka medalików, jeden krzyżyk, dwie metalowe obrączki, monetę - krajcara austriackiego z 1790 roku, która pozwoliła nam na dokładne datowanie grobu, a w grobie dziecka drobne koraliki.
KLUCZ POD WYCIERACZKĄ
Dopiero po usunięciu ludzkich szczątków archeolodzy dotarli do warstwy, w której ukazały się ślady drewnianych belek. Był to fragment obiektu mieszkalnego w formie spalonej półziemianki. Dom został spalony i pozostała warstwa 5-10 centymetrów zbutwiałego drewna. Wystarczająca jednak, by dokładnie określić jego rozmiar.
Chałupa miała 4 metry szerokości i 4,5 metra długości. Wejście znajdowało się od strony północnej. W południowo-zachodnim narożniku znajdowało się obłożone kamieniami palenisko. Odsłonięto też poziom użytkowy wnętrza chaty, w postaci czerwonej, glinianej polepy.
Zaskoczeniem dla archeologów było odkrycie w jednym z ostatnich dni badań metalowego klucza, który znajdował się tuż przy wejściu. - Śmialiśmy się, że zostawiono go "pod wycieraczką”, ale to zupełnie prawdopodobne, że zagubiono go tam właśnie - wyjaśnia Waldemar Gliński. - Klucze w takich obiektach zdarzały się i jego istnienie nie jest niczym dziwnym, natomiast radość z faktu odnalezienia ogromna.
Dom zbudowany był bardzo porządnie. Warstwę pod podłogą najpierw wyłożono kamieniami, następnie gliną. Był zaawansowany technologicznie - posiadał konstrukcję zrębową i zbudowany był z drewnianych bali. Te położone w ziemi stabilizowano gliną.
KTO TU MIESZKAŁ?
- Dom należał najprawdopodobniej do kogoś znacznego - twierdzi Waldemar Gliński. - Dom znajdował się blisko kościoła, obok ówczesnego szczytu wzgórza, bo z całą pewnością w tamtych czasach istniał tu kościół. Wspomina o nim Jan Długosz, wymieniając budowę kieleckiej murowanej kolegiaty na rok 1173, wiadomo, że kielecką katedrę uposażano dobrami wcześniejszego kościoła Świętego Wojciecha, a w roku 1213 przeniesiono prawa parafialne z kościoła Świętego Wojciecha na rzecz kościoła kolegiackiego. Sam Długosz około roku 1460 widział pozostałości drewnianego, modrzewiowego kościółka pod wezwaniem Świętego Wojciecha poza obrębem miasta, będącego we władaniu biskupów krakowskich, zatem zapewne w miejscu pierwotnej najstarszej osady Kielc.
O tym, że w chacie mieszkał ktoś ważny może świadczyć znaleziona w jej wnętrzu ceramika. W chacie znaleziono fragmenty dużego naczynia wypalonego z białej kaolinitowej glinki. Taki garnek nie mógł być własnością biedaków, biała ceramika była towarem raczej luksusowym, można ją przyrównać do czegoś podobnego do dzisiejszej porcelany. Taką ceramikę można datować na XI-XII wiek.
- Żeby rozwiać wszelkie wątpliwości, o potwierdzenie w ustaleniu datowania, czyli określenia z jakiego okresu pochodzi ta ceramika, poprosiłem profesora Andrzeja Buko z Instytutu Archeologii i Etnografii Polskiej Akademii Nauk - mówi Waldemar Gliński. - Profesor stwierdził, że analogiczną ceramikę datowaną na I połowę XII wieku spotkał w Sandomierzu. Inne skorupy wydobyte z ziemi są jeszcze starsze, pochodzą ze schyłku XI wieku. Tak więc można stwierdzić, że Kielce mają tysiąc lat. Dziesięć wieków temu istniała tu osada.
By jeszcze dokładniej określić czas jej funkcjonowania, zostaną wykonane badania drewna, które pozwolą sprecyzować datę z dokładnością do trzydziestu lat. - A ponieważ mamy pobrane próbki z różnych warstw, mam nadzieję, że dowiemy się w miarę dokładnie kiedy spłonął dom i kiedy używano paleniska - mówi Waldemar Gliński.
TRZEBA ZMIENIĆ NAZWĘ
Teraz po zakończeniu wykopalisk wszystko zostanie zasypane, a drogowcy będą mogli dokończyć remont nawierzchni. Na zrekonstruowanym murze otaczającym kościelny plac zostanie umieszczona tablica z napisem: "Tu stał dom, który dał początek naszemu miastu”.
Zarys chaty zostanie zaznaczony inną kostką. Rekonstrukcja obiektu archeologicznego znajdzie się w Muzeum Historii Miasta Kielc. Ono też będzie odpowiadało za opracowanie całości materiałów pozyskanych z badań wykopaliskowych i publikacji ich wyników.
W Instytucie Biologii Akademii Świętokrzyskiej zostaną poddane badaniom szczątki wydobyte z cmentarza. - Myślę, że to może być bardzo ciekawe: określenie w jakiej kondycji byli kielczanie w XVII-XVIII wieku, na co chorowali i umierali - dodaje Gliński. I bardzo żałuje, że nie może wykopów przesunąć dalej na zachód. Niestety, wzdłuż muru kościelnego w stronę alei IX Wieków pod ziemią poprowadzono gazociąg.
Jakie są szanse na odkrycie kolejnych śladów z najwcześniejszego osadnictwa w Kielcach? Niestety, niewielkie. Teren w centrum miasta jest gęsto zabudowany i był wielokrotnie przekopywany przy okazji prowadzenia najróżniejszych robót.
Waldemar Gliński nadzorował wznoszenie budynku Zwolskiego przy ulicy Bodzentyńskiej, który wchodzi w plac Świętego Wojciecha i nie odkrył wówczas żadnych nawarstwień poświadczających najstarszą fazę osadnictwa. Nie inaczej było przy wymianie nawierzchni i kładzeniu kanałów na ulicy Bodzentyńskiej i alei IX Wieków.
- W Kielcach murowane domy pojawiły się dopiero w XIX wieku - przypomina Gliński. - Nie mamy nawarstwień kolejnych budowli, które dzisiaj moglibyśmy czytać jak książkę i odtwarzać kształt naszego miasta w XI czy XII wieku. Drewniane budynki, a takie tu stały przez wieki, znikały bez śladu.
Jest też szansa na odkrycie pozostałości średniowiecznego osadnictwa miasta lokacyjnego na Rynku, gdzie planowane są prace remontowe nawierzchni. Ale już teraz można zmienić nazwę alei IX Wieków Kielc na X Wieków Kielc. Ta obecna jest nieaktualna.
Echo Dnia
-
- Ranga: Inspektor nadzoru ;)
- Posty: 1231
- Rejestracja: 31 sierpnia 2006, o 14:01
- Lokalizacja: KIELCE
Jestem mocno zawiedziony. Chatka miała być przecież za szkłem. Rozwiązanie jakie wybrano niczym specjalnym się nie wyróżnia. Już myślałem, że będzie to fajna nowa atrakcja dla turystów. Dobrze, że chociaż rekonstrukcja znajdzie się w Muzeum Historii Kielc.
Zmieniaj świat na taki, jaki sobie wymarzyłeś.
- michal_ck
- Ranga: Dyrektor budowy ;)
- Posty: 2682
- Rejestracja: 18 stycznia 2007, o 00:20
- Lokalizacja: Kielce-Dąbrowa
Ulice trzeba przemianować, to fakt.
Co do rekonstrukcji chatki to uważam, że powinna się taka również znajdować w skansenie Tokarnia w skali 1:1.
Jeśli chodzi zaś o szybę pancerną to zależy od tego co miałoby się za nią kryć. Jeżeli widać by było wyraźnie, że tam kiedyś stała chata i dodatkowo byłoby to jeszcze podświetlone, to ok. Natomiast jeśli miała by się tam znajdować tylko stara spróchniała belka i mało widoczne inne elementy to lepiej to zabrukować. Musiałbym to na żywo zobaczyć, żeby się wypowiedzieć bardziej konkretnie.
Co do rekonstrukcji chatki to uważam, że powinna się taka również znajdować w skansenie Tokarnia w skali 1:1.
Jeśli chodzi zaś o szybę pancerną to zależy od tego co miałoby się za nią kryć. Jeżeli widać by było wyraźnie, że tam kiedyś stała chata i dodatkowo byłoby to jeszcze podświetlone, to ok. Natomiast jeśli miała by się tam znajdować tylko stara spróchniała belka i mało widoczne inne elementy to lepiej to zabrukować. Musiałbym to na żywo zobaczyć, żeby się wypowiedzieć bardziej konkretnie.
1. Zastępca Przewodniczącego Komisji Rewizyjnej SKI
2. Koordynator ds. zieleni miejskiej
3. Koordynator ds. zagospodarowania os. Dąbrowa II
2. Koordynator ds. zieleni miejskiej
3. Koordynator ds. zagospodarowania os. Dąbrowa II
Odbudowany mur na pl. św. Wojciecha
Dobiegają końca prace budowlane na pl. św. Wojciecha w Kielcach. Odbudowano już mur, pod którym znaleziono resztki domostwa pochodzącego prawdopodobnie z XI wieku.
Oznacza to, że Kielce są przynajmniej o 100 lat starsze niż przypuszczano. W nowym murze przygotowano miejsce na tablicę, która upamiętni odkrycie najstarszego kieleckiego domostwa. Miejsce, gdzie odkryto chałupę, ma być również odpowiednio oznakowane na bruku. - Tablica i bruk będą gotowe w ciągu kilku tygodni i sądzę, że będą dużą atrakcją - zapowiada Zbigniew Czekaj, zastępca dyrektora Miejskiego Zarządu Dróg.
http://miasta.gazeta.pl/kielce/1,35255,4633850.html
Dobiegają końca prace budowlane na pl. św. Wojciecha w Kielcach. Odbudowano już mur, pod którym znaleziono resztki domostwa pochodzącego prawdopodobnie z XI wieku.
Oznacza to, że Kielce są przynajmniej o 100 lat starsze niż przypuszczano. W nowym murze przygotowano miejsce na tablicę, która upamiętni odkrycie najstarszego kieleckiego domostwa. Miejsce, gdzie odkryto chałupę, ma być również odpowiednio oznakowane na bruku. - Tablica i bruk będą gotowe w ciągu kilku tygodni i sądzę, że będą dużą atrakcją - zapowiada Zbigniew Czekaj, zastępca dyrektora Miejskiego Zarządu Dróg.
http://miasta.gazeta.pl/kielce/1,35255,4633850.html
-
- Ranga: Inspektor nadzoru ;)
- Posty: 1330
- Rejestracja: 19 marca 2006, o 14:34
- Lokalizacja: Śródmieście
- Kontakt:
Duża atrakcja Rozumiem, że pomysł z przeszkleniem już nieaktualny, a szkoda bo dwa tygodnie temu miałem okazję zobaczyć na własne oczy takie rozwiązanie w Bielsku Białej i zrobiło wrażenie.Gazeta Wyborcza pisze:- Tablica i bruk będą gotowe w ciągu kilku tygodni i sądzę, że będą dużą atrakcją - zapowiada Zbigniew Czekaj, zastępca dyrektora Miejskiego Zarządu Dróg.
Przypominam swój wpis z czerwca:
W takich przypadku jak ten (Tuż przy Rynku! Był przeprowadzony gruntowny remont całej ulicy! a właściwie prawie całej... ) zaprezentowane w artykule podejście urzędników uważam za wyjątkowe dziadostwo i wielki skandal.
Myślałem, że ten chodnik dlatego nie został ujęty w ramach remontu ulicy, bo należy do wspólnoty mieszkaniowej, z którą miasto się nie chciało dogadać. Okazuje się, że chodnik jest KOMUNALNY, a miasto mimo monitów nie ma najmniejszego zamiaru go wyremontowaćRZ pisze:Żeby nie być gołosłownym niniejszym ilustruję swoją wypowiedź :RZ pisze:mnie bardzo przeszkadzają okropne "pobocza" wyremontowanej Bodzentyńskiej: wydeptane klepisko koło kiosku i tablicy ogłoszeniowej, wstrętna buda z zapiekankami, zdewastowany chodnik i trawniki koło bloku, w którym jest bar "11.30"...
Wzdłuż wyremontowanej ulicy chaszcze i wydeptane ścieżki (aż się prosi, żeby tam zrobić jakies klomby). Buda z zapiekankami - dramat. Chodnik i murki koło bloku - bez komentarza.
http://www.echodnia.eu/apps/pbcs.dll/ar ... /649678532Kiedy remont chodnika na Bodzentyńskiej?
Najstarsi mieszkańcy ulicy Bodzentyńskiej nie pamiętają, aby zniszczony i dziurawy chodnik był kiedykolwiek odnawiany.
Już nieraz prosiliśmy miasto o naprawę chodnika, bo należy do gminy, a nie do naszej wspólnoty. Prośby jednak trafiły w próżnię. A potrzeba jest pilna - mówią mieszkańcy bloku przy ulicy Bodzentyńskiej 32/40 w Kielcach.
W budynku mieszka dużo starszych osób, mających problemy z poruszaniem się. Zdewastowany, nierówny, naznaczony olbrzymimi wyrwami chodnik - to dla nich przeszkoda ciężka do pokonania.
Najgorzej jest zimą i po deszczach. - Gdy chodnik pokrywa warstwa lodu albo kałuże trzeba się dobrze nagimnastykować, aby nie złamać nogi - żalą się lokatorzy. Zwykła przechadzka staje się nie lada przeprawą, zważywszy, że od strony podwórka brak oświetlenia.
UŻYTKUJECIE? TO PŁAĆCIE!
W sprawie chodnika wspólnota interweniowała kilkakrotnie.
- Wysyłaliśmy pisma wraz ze zdjęciami do urzędów z prośbą o remont. Odpisali, że są gotowi jedynie partycypować w kosztach naprawy proporcjonalnie do swoich udziałów. Ale to nie my jesteśmy przecież właścicielem chodnika! Czemu więc mamy płacić za remont? - zastanawiają się ludzie.
Oburzeni skierowali kolejny wniosek. Odpowiedź, jaką otrzymali, zdziwiła ich jeszcze bardziej od poprzedniej.
- Urzędnicy stwierdzili, że użytkujemy chodnik bezprawnie i powinniśmy wystąpić o jego wykup lub dzierżawę! Gdzie tu logika? Czy to znaczy, że skoro chodzimy po chodnikach w całym mieście, to je również powinniśmy wykupić? Nie tylko my korzystamy z tej drogi. Chodzą tędy inni ludzie, parkują obce samochody. To teren miasta. Oni powinni zrobić remont - uważają mieszkańcy.
JUŻ TO SŁYSZELI
Piotr Wójcik, dyrektor Miejskiego Zarządu Dróg w Kielcach, któremu podlegają chodniki wokół bloku oraz uliczka od podwórza, tłumaczy, że zakątków takich jak ten jest w mieście wiele. Trudno wszystkie od ręki wyremontować.
- Skala potrzeb jest duża. Koncentrujemy się w miejscach, gdzie jest najgorzej i są masowo uczęszczane - mówi.
Nie ma szans, aby MZD na własne barki wziął koszty odbudowy chodnika. Nie oznacza to jednak, że zarządca umywa ręce od sprawy. Dyrektor Wójcik podpowiada mieszkańcom:
- Miasto oferuje wykup gruntów okalających budynki na preferencyjnych warunkach. Wspólnota powinna się nad tym zastanowić.
Ma też drugą propozycję.
- Jeśli wspólnota wyszłaby z inicjatywą remontu, miasto spojrzałoby na ich problem przychylnym okiem. Potrzeba porozumienia w kwestii kosztów. Najlepszym rozwiązaniem byłaby inicjatywa lokalna - uważa dyrektor.
Także Wiesław Nowakowski, dyrektor do spraw technicznych Przedsiębiorstwa Gospodarki Mieszkaniowej w Kielcach, jest zwolennikiem takiej propozycji: - Chodnik można odnowić w ramach inicjatywy lokalnej, we współpracy z gminą, która dofinansowuje swój udział, który ma w nieruchomości. Takie rozwiązanie służy wszystkim - podkreśla dyrektor.
W takich przypadku jak ten (Tuż przy Rynku! Był przeprowadzony gruntowny remont całej ulicy! a właściwie prawie całej... ) zaprezentowane w artykule podejście urzędników uważam za wyjątkowe dziadostwo i wielki skandal.
Nie należy lekceważyć drobnostek, bo od nich zależy doskonałość (Michał Anioł)
- Petras
- Ranga: Kierownik budowy ;)
- Posty: 915
- Rejestracja: 7 grudnia 2007, o 16:41
- Lokalizacja: Kielce Czarnów
Czytałem gdzieś (chyba nawet na forum KI) że podobno czerwoną kostką zaznaczone są na placu kontury obiektów odkrytych podczas prac archeologicznych. Czy mógłby mnie ktoś poinstruować, gdzie dokładnie szukać? Byłem na Placu, ale ni takiego nie zauważyłem. Dzięki za odpowiedź.
"Rzecznik MZD zapowiada, że mimo protestów inwestycja zostanie zrealizowana."
Najlepiej tu pasuje
Wyrwy na Bodzentyńskiej i Wesołej
Stan nawierzchni ul. Bodzentyńskiej jest fatalny - alarmują czytelnicy. Nie lepiej wygląda też ulica Wesoła. Drogowcy po raz kolejny usprawiedliwiają się pogodą i dużym natężeniem ruchu. Planują zastosować inny rodzaj spoiny między kostkami.
- Codziennie w drodze do pracy pokonuję ulicą Bodzentyńską. Stan kostki pozostawia tam wiele do życzenia, a w niektórych miejscach w ogóle jej już nie ma - mówi pan Janusz, który we wtorek zadzwonił do redakcji. Najgorzej wygląda skrzyżowanie z ulicą Wesołą, niewiele lepiej jest przy ul. Kościuszki. Wyrwy pojawiły się też na całym wybrukowanym odcinku ulicy Wesołej. - Czy odpowiednie służby coś z tym zrobią? Dlaczego reagują dopiero, kiedy sprawą zainteresują się media lub mieszkańcy? - dopytuje czytelnik.
Rzecznik Miejskiego Zarządu Dróg w Kielcach Jarosław Skrzydło przyznaje, że problem z ulicą Bodzentyńską pojawia się średnio co pół roku. - Na stan ulicy wpływa przede wszystkim duże natężenie ruchu. - Jeździ tamtędy sporo aut dostawczych, nawierzchnia cały czas "pracuje" - tłumaczy. - W przypadku Wesołej najwięcej problemów sprawia istniejący tam duży spadek terenu. Odwodnienie nie zbiera całej wody, która spływa podczas ulew i wypłukuje spoiny - dodaje. Wyjaśnia, że w tym miejscu zastosowano specjalną spoinę drobnoziarnistą. - Chodziło przede wszystkim o określony efekt estetyczny. Zwykła zaprawa nie wyglądałaby tam dobrze. Czas jednak zastanowić się nad inną, bardziej trwałą technologią naprawy tej ulicy. Postaramy się coś na te często zgłaszane usterki poradzić - zapowiada rzecznik MZD.
http://kielce.gazeta.pl/kielce/1,47262, ... solej.html
Wyrwy na Bodzentyńskiej i Wesołej
Stan nawierzchni ul. Bodzentyńskiej jest fatalny - alarmują czytelnicy. Nie lepiej wygląda też ulica Wesoła. Drogowcy po raz kolejny usprawiedliwiają się pogodą i dużym natężeniem ruchu. Planują zastosować inny rodzaj spoiny między kostkami.
- Codziennie w drodze do pracy pokonuję ulicą Bodzentyńską. Stan kostki pozostawia tam wiele do życzenia, a w niektórych miejscach w ogóle jej już nie ma - mówi pan Janusz, który we wtorek zadzwonił do redakcji. Najgorzej wygląda skrzyżowanie z ulicą Wesołą, niewiele lepiej jest przy ul. Kościuszki. Wyrwy pojawiły się też na całym wybrukowanym odcinku ulicy Wesołej. - Czy odpowiednie służby coś z tym zrobią? Dlaczego reagują dopiero, kiedy sprawą zainteresują się media lub mieszkańcy? - dopytuje czytelnik.
Rzecznik Miejskiego Zarządu Dróg w Kielcach Jarosław Skrzydło przyznaje, że problem z ulicą Bodzentyńską pojawia się średnio co pół roku. - Na stan ulicy wpływa przede wszystkim duże natężenie ruchu. - Jeździ tamtędy sporo aut dostawczych, nawierzchnia cały czas "pracuje" - tłumaczy. - W przypadku Wesołej najwięcej problemów sprawia istniejący tam duży spadek terenu. Odwodnienie nie zbiera całej wody, która spływa podczas ulew i wypłukuje spoiny - dodaje. Wyjaśnia, że w tym miejscu zastosowano specjalną spoinę drobnoziarnistą. - Chodziło przede wszystkim o określony efekt estetyczny. Zwykła zaprawa nie wyglądałaby tam dobrze. Czas jednak zastanowić się nad inną, bardziej trwałą technologią naprawy tej ulicy. Postaramy się coś na te często zgłaszane usterki poradzić - zapowiada rzecznik MZD.
http://kielce.gazeta.pl/kielce/1,47262, ... solej.html